Wejdź w najlepsze relacje… sama ze sobą!

Parę dobrych lat walczyłam z brakiem samoakceptacji, z paroma kompleksami i negatywnym obrazem siebie samej. Tak było zanim osiem lat temu zostałam mamą. Po tym wydarzeniu, bardzo wiele się zmienia w głowie kobiety, a po przekroczeniu trzydziestki, jest z każdym rokiem coraz lepiej jeżeli chodzi o samoakceptację i poziom zadowolenia z własnego jestestwa (strach pomyśleć co będzie po 60-tce :))

Myśląc o tych latach sprzed ciąży, stwierdzam, że negatywne odczucia wobec siebie samej, bardzo przeszkadzają nam się rozwijać, realizować marzenia i plany. Powodują też dyskomfort w życiu codziennym. Razem z dziewczynami z projektu postanowiłyśmy więc podzielić się z Wami naszymi historiami, aby pokazać, że nie ma ludzi bez kompleksów oraz, że wszystko można „przepracować” i dzięki temu łaskawiej i z zadowoleniem patrzeć na siebie w lustrze.

Rozstępy

Nie znam nikogo, kto nie miał by kompleksów. Ja też mam ich bardzo dużo. Jestem po dwóch ciążach, więc moje ciało zmieniło się. Kilka dodatkowych kilogramów, rozstępy, blizna po cesarskim cięciu. Mogłabym wymienić jeszcze kilka innych rzeczy. ⁣⁣
Myślę, że ciągłe dążenie do „perfekcji” mija się z celem, bo co by było, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami? Każdy z nas jest PERFEKCYJNY na swój sposób i każdy wyjątkowy i to powinniśmy doceniać. Tą różnorodność.⁣⁣.

Karolina

Odstające uszy

Nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że nie ma / nigdy nie miał kompleksów… ⁣
Odkąd sięgam pamięcią, mierzę się ze swoimi odstającymi uszami. Niejednokrotnie doświadczałam skrępowania i zaczerwieniałam się, gdy ktoś coś wspomniał na ich temat…⁣
Jako nastolatka wiedziałam, że chcę je zoperować, bo z takimi uszami przecież nie da się żyć! Dzisiaj, czyli kilkanaście lat później, moje uszy wciąż pozostają niezmienione. Naturalne 
⁣Zaczęłam trochę inaczej na nie patrzeć. Dostrzegać ich miękkość i wrażliwość (szaleję gdy mąż całuje mnie po uszach).⁣ Moje uszy się nie zmieniły. Zmieniłam podejście do nich na odnajdywanie pozytywów. I działa!
Ewa

Duży biust

Krzywe zęby, przebarwienia na skórze, blizny, trądzik, rozstępy, nadwaga… Można wymieniać jeszcze więcej. Czy warto jednak tracić życie na to, by się tym wszystkim dobijać i zajmować w stopniu, który tak naprawdę zmusza nas do odizolowania się od ludzi? Moim zdaniem, nie.
Pamiętam, że w szkole podstawowej i gimnazjum płakałam mamie, ze nie chce mieć takiego biustu i w przyszłości go sobie zmniejszę. Dogadywanie kolegów, problem z doborem stanika, wszystko mnie dobijało. W liceum schudłam i biust sam „spadł”, niestety nie czułam się wtedy dobrze z resztą ciała. Później robiłam wszystko, by to jakoś wyrównać. W miarę się udało, ale nadal coś mi nie pasowało. Później ciąża -w życiu nie czułam się lepiej, choć ważyłam aż 80 kg! Dopiero brzuszek dał mi poczucie prawdziwej kobiecości. Załamanie wskoczyło miesiąc po porodzie. Choć waga wcześniej spadła, dodatkowe kilogramy znów wpadły na konto. Rozstępy się uwydatniły, zaczął się #babyblues , jednym słowem -tragedia. Pół roku walczyłam sama ze sobą, by w końcu coś zrobić i nie zakładać ubrań, „byleby tylko się w coś ubrać”. Kolejny rok zajęło mi wbicie sobie do głowy, że to, co się działo i to, jak wyglądam, sprawia, że jestem tym, kim jestem. Zrozumiałam, że nie warto było na siłę szukać tych śmiejących się ze mnie spojrzeń. Ich tak naprawdę nie było i sama uroiłam sobie wiele rzeczy.
Teraz już się tak nie przejmuję wieloma sprawami, zastąpiły je inne myśli, bardziej pozytywne  warto siebie kochać i szanować takim, jakim się jest. Wtedy żyje się serio lżej i z ciągłym uśmiechem na twarzy. Polecam każdemu.

Martyna

Chude też mają kompleksy

Nie jest łatwo mówić o swoich defektach, a każdy jakieś ma, czasem mniej widoczne a czasem bardziej rzucające się w oczy. Zwykle jest tak, że ludzie nie widzą tego co dla Ciebie jest koszmarne i trudne do zaakceptowania. Od zawsze praktycznie byłam szczupłą osobą i ludzie myślą, że szczupłe osoby kompleksów nie mają. A jednak. Ja również je mam. Dla mnie są widoczne i niezbyt urocze, ale mój mąż twierdzi inaczej. To co dla mnie jest nieestetyczne dla niego bywa słodkie. Ciało kobiety najbardziej zmienia się dopiero po porodzie. Nie spodziewałam się, że aż tak, ale patrząc dziś na mojego syna powoli przestaje mi przeszkadzać to co już nie jest tak ładne i elastyczne jak przedtem, czyli brzuch. Ale gdybym miała podjąć decyzję jeszcze raz czy podejmuje się urodzić dziecko, odpowiadam stanowcze TAK!
Pamiętajmy nikt nie jest idealny, ale jeśli Ty nie zaakceptujesz siebie to inni też będą mieli z tym problem. Kochajmy siebie i każdy centymetr swojego ciała, bo każda blizna, zmiana pokazuje jak potrafimy być silni i ile możemy znieść dla drugiego człowieka.

Klaudia

Wzajemna akceptacja w związku

Samoakceptacja jak sama nazwa wskazuje, jest akceptacją samego siebie. Świadczy ona o zbieżności „Ja” realnego z „Ja” idealnym. Polega na pozytywnym wartościowym i emocjonalnym ustosunkowaniu się do własnej osoby. Najprościej ujmując, jest to wyraz akceptacji własnej osoby, swoich wad, słabości i niedoskonałości. Wpływa ona na formowanie tożsamości i osobowości jednostki, funkcjonowanie psychospołeczne oraz poziom adaptacji. Samoakceptacja jest istotna także z perspektywy relacji międzyludzkich. Jeśli człowiek akceptuje i rozumie siebie, będzie też akceptował i rozumiał innych ludzi. Druga osoba będzie źródłem inspiracji, pozytywnych emocji i wartości! Każdy z nas jest inny! Ta niepowtarzalność sprawia, że jesteśmy wyjątkowi! 

Kinga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *